środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 11

BEAU'S POV

    Wyszliśmy z sali, ale nie wiedziałem, co zrobimy później. Nie mogliśmy przecież wziąć kamery i nagrać żadnego Awkward Train Situations, przynajmniej ja nie potrafiłem. Myślałem, że kiedy wreszcie będziemy razem, wszystko stanie się prostsze i lepsze, ale wypadek spowodował, że nikt nie zachowywał się jak dziesięć lat temu.
-Mimo że jesteśmy tutaj, to jestem szczęśliwy, że jesteśmy razem, jako bracia poradzimy sobie ze wszystkim-powiedział Luke łamiącym się głosem.
-Wiem Lukey, teraz chodźcie, musimy wynająć jakiś hotel, przecież nie zostawimy Jai'a samego.


TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ

    Siedzieliśmy wszyscy w pokoju hotelowym, czekając na jeden telefon. Jai wybudził się ze śpiączki dwa tygodnie temu, ale lekarze twierdzili, że dla jego zdrowia lepiej, żeby jeszcze został w szpitalu. Atmosfera stała się mniej nerwowa od, kiedy mogliśmy rozmawiać z Jaidon'em. Wszyscy zachowywali się jakby zostali naładowani jakąś magiczną energią. Powoli wszystko wracało do normy, do normy sprzed dziesięciu lat. Może było trochę inaczej, bo James poświęcał bardzo dużo czasu małej Margaret, ale musiałem to zrozumieć, przecież była to jego mała księżniczka. Właściwie Margi to najpiękniejsze dziecko jakie kiedykolwiek widziałem, była naprawdę rozkoszna. Nawet sam bawiłem się z nią. Wyobrażałem sobie wtedy, że kiedyś też mógłbym mieć taką córeczkę, stałaby się dla mnie wszystkim. Nosiłbym ją na rękach, śpiewał kołysanki, zabierał do kina i pewnie ryczałbym, kiedy wyjeżdżałaby na studia. Dziesięć lat przerwy między Janoskians naprawdę mnie zmieniło. Kiedyś nie myślałem o rodzinie, chciałem się bawić i nic więcej się nie liczyło. Pewnie dalej byłbym taki, gdyby nie to, co się stało. Właściwie podsumowując wszystko zmieniłem się na lepsze, stałem się bardziej odpowiedzialny, chociaż dalej chciałem iść z chłopakami do klubu albo na jakąś imprezę, ale wszystko jeszcze przede mną, znowu mieliśmy być razem, już na zawsze.
    Poczułem wibracje telefonu w lewej kieszeni i tylko modliłem się, żeby to lekarz, informujący, że Jai może już wyjść.
-Słucham.
-Mam dobre wieści. Możecie przyjeżdżaj, Jai zostanie wypisany dzisiaj, za pół godziny.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia. - Rozłączyłem się.
   Nareszcie, czekałem na ten dzień naprawdę długo, Janoskians powraca.
-Szykujcie się i jedziemy po Jai'a- zacząłem krzyczeć i pobiegłem do kolejnych pokoi.
   Wszyscy byli bardzo podekscytowani, w pośpiechu ubraliśmy się i z biegliśmy na dół. Na czas pobytu tutaj wynajęliśmy busa, żebyśmy mogli jeździć wszyscy razem. Usiadłem na miejscu kierowcy i przekręciłem kluczyki w stacyjce. Samochód wydał głośny pomruk, wydawało mi się, że nawet głupie auto było szczęśliwsze. Możliwe, że byłem nienormalny, ale to nie miało większego znaczenia. Jechaliśmy pustą drogą, a wszyscy dyskutowali o tym, jaki filmik nagramy jako pierwszy. Nie odzywałem się, ale ich wesoła rozmowa sprawiła, że znowu byłem szczęśliwy.
    Zaparkowałem pod szpitalem i od razu pobiegliśmy do Jai'a. Popchnąłem drzwi i na moich ustach pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Chłopak miał włosy zaczesane do tyłu, nie przywykły do nie obcinania ich przez tak długi czas, biała koszulka podkreślała jego mięśnie, a w podartych spodniach wyglądał na buntownika. Blizna na twarzy stała się mniej widoczna, ale nawet z nią Jai był przystojny. Brak słońca dał mu się we znaki, miał bladą twarz i podkrążone oczy, ale dla mnie liczyło się tylko to, że znowu był z nami.
    Chłopak zaczął biec ku nam i uściskał wszystkich na raz.
-Dziękuję- wyszeptał.
-Ale za co?- spytałem.
-Za to, że przychodziliście do mnie codziennie, że jesteście tu i teraz, że wybaczyliście mi, przecież to ja nie chciałem powrotu Janoskians, ale teraz widzę, że byłem ostatnim debilem, bo to właśnie wy jesteście moim szczęściem.
-Kocham Cię- powiedziała Margaret.
     Oczywiście wszyscy zaczęli się zachwycać jaka mała jest słodka, ale ja razem z nimi, przecież to naprawdę urocze, kiedy mały bobas mówi coś takiego.
-Ja was też- wykrzyczał Jai.
-A wiecie, ja mam nawet pomysł na nowy filmik.
     Wszyscy czekali na to, co powiem, ale ja nie zamierzałem im wyjawić wszystkiego od razu.
-Zobaczycie.- Zaśmiałem się.
      Znowu musiałem służyć jako kierowca, bo tylko ja znałem cel naszej podróży. Wjechałem na drogę prowadząca do centrum, na której był już duży ruch. Jechałem powoli, teraz znowu widziałem różnicę jaka we mnie zaszła, kiedyś zacząłbym się popisywać, jak szybko potrafię jechać, ale teraz było zupełnie inaczej, zrozumiałem jakie kruche jest życie, i że w tym samochodzie siedzieli prawie wszyscy najważniejsi dla mnie ludzie. Na szczęście nasz cel znajdował się blisko szpitala. Podjechałem pod kino.
-Co wy na Awkward Cinema Situations.
-Wiesz, że jesteś genialny?- spytał Daniel.
-No oczywiście, że wiem. Czekajcie na mnie, idę kupić bilety, w końcu musimy zachowywać się jak dorośli.
-Jakżeby inaczej.- Znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem.
    Tak jak obiecałem poszedłem do kasy i kupiłem bilety, ale też popcorn, nachos'y i colę. Jak można się domyślić, wcale nie zamierzałem tego zjeść.
-To właściwie co idziemy "obejrzeć"?- spytał Luke.
-Kac Vegas w Melbeurne.
-Cha cha, no popatrz jak trafiłeś- powiedział Skip.
-Wybierałem.
-No przecież wiem, boże Beau, trochę poczucia humoru.
-Jestem zabawny.
-Tylko ty tak myślisz.- Śmiech znowu stał się codziennością.
-Czy wy śmiejecie się ze mnie?
-Nie, no co ty- powiedziała z sarkazmem Dominic.
-Chodźcie już, bo nie nakręcimy tego filmiku. A w ogóle ktoś wziął kamerę?
-Śmiejecie się, a tylko ja o tym pomyślałem.
-Tak, nowy, odpowiedzialny Beau.
-Veronica, czy nawet Ty się ze mnie śmiejesz.
-Ja? Tylko z twoich żartów.
     Kolejny raz wszyscy zaczęli się śmiać. Pracownik kina, mały, chudy, pryszczaty chłopak, w za dużej kamizelce i niepasujących do niej spodniach, sprawdził nam dokładnie bilety. Wyglądał jakby chciał nas o coś zapytać, ale nie miał wystarczająco odwagi. Może on też znał starych Janoskians. Chyba będziemy musieli nagrać jakiś filmik, w którym wszystko wytłumaczymy, bo ludzie pomyślą, że nam odbiło. Usiedliśmy na samym końcu sali. Przyszło sporo osób, więc mieliśmy z kogo żartować. Kiedy włączyli reklamy nie mogliśmy już spokojnie usiedzieć. Nigdy nie planowaliśmy tego, co nagramy, robiliśmy to, co w danej chwili wpadło nam do głowy i tamtym razem zamierzaliśmy zrobić to samo. w momencie, kiedy film się zaczął Jai podszedł cicho do dziewczyny, która miała może piętnaście lat i ukucnął za nią. Skip wrzasnął coś po hiszpańsku, a Jaidon wysypał cały popcorn na dziewczynę. Oczywiście wszyscy próbowaliśmy być poważni, żeby wyglądało to na wypadek, nagrałem całą scenę i byłem z nich dumny, znowu jak za dawnych lat.


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 10

***
Proszę o przeczytanie informacji pod rozdziałem.
***


BEAU'S POV

     Mimo że byliśmy razem, panowała atmosfera napięcia. Nikt nie potrafił cieszyć się spotkaniem, kiedy Jai cierpiał. Z jednej strony chciałem już go zobaczyć, ale bałem się tego, co mogłem ujrzeć. Nie wiedzieliśmy dokładnie w jakim stanie był Jaidon. Wziąłem głęboki oddech i przeszedłem przez próg.
       Ściany pomalowane na biało, cztery łóżka oddzielone zasłonkami i pełno urządzeń, które podtrzymywały przy życiu wszystkich, którzy tu trafili. Nienawidziłem tego zapachu unoszącego się w powietrzu. Miałem ochotę stamtąd wyjść. Jasne ściany były dla mnie przytłaczające. Za oknem widziałem piękny, słoneczny dzień, bawiące się dzieci, bez żadnych zmartwień. W środku było zupełnie inaczej, cienka szyba dzieliła te dwa światy.
      Jai leżał w samym rogu, przykryty cienkim prześcieradłem. Dookoła niego wszędzie były cienkie rurki, przyczepione do ciała. Serce zaczęło mi coraz szybciej bić. Podszedłem do niego. Jego twarz przecinała gruba szrama, idąca przez czoło i kawałek policzka. Wszędzie miał siniaki, ale jednocześnie był bardzo blady. Usłyszałem cichy szloch Katie. Odwróciłem się, żeby spojrzeć na moich przyjaciół. Luke nie patrzył na Jai'a, tylko na okno. Mała Margaret kręciła się na rękach Veronicii. James i Daniel stali z głowami spuszczonymi na dół, a Dominic podeszła do mnie i złapała moją dłoń. Dodało mi to trochę otuchy, ale nikomu nie życzę takiego nieszczęścia.
    Lekarz stanął za nami, a wszyscy zwrócili swój wzrok ku niemu. Nie wyglądał na doświadczonego, miał może trzydzieści lat. Zbyt długie włosy opadały mu na zmęczone oczy. Jego twarz była świadectwem nieprzespanych nocy i problemów.
-Jaidon jest w ciężkim stanie, ale wyjdzie z tego, to silny chłopak.
-Najsilniejszy na świecie- wyszeptał Luke.
-Zrobiliśmy wszystko, co było potrzebne, teraz musimy dać mu czas, żeby wrócił do zdrowia. Niedługo przeniesiemy go na normalny oddział, mimo wszystko Jaidon miał dużo szczęścia. Jak wyzdrowieje to może da mi autograf od Brooks Twins.- Lekarz próbował rozluźnić atmosferę.
-Brooks Twins nie istnieje- powiedział ostro, ale cicho Luke.
-Słucham?- zdziwił się doktor.
-To co pan słyszał. Teraz jest Janoskians.
   Lekarz spojrzał po kolei na wszystkich, ale nikt nie zaprzeczył.
-Gratuluję- powiedział.- Długo czekałem na ten dzień.
     Wszystkich zatkało, czyżby doktor również był Janoskianator? Dziesięć lat temu na nasze koncerty przychodzili ludzie w różnym w wieku, zresztą wtedy, on miałby dwadzieścia lat.
     Jedno Meet&Greet utkwiło mi najbardziej w pamięci. Mieliśmy spotkanie z fanami w Polsce, kiedy przyszła do nas dziewczyna, nasza rówieśniczka, i podwinęła rękawy. Jej ręce były pokryte bliznami. Złapałem ją wtedy za dłoń i powiedziałem, że raniąc siebie rani mnie, a ona odpowiedziała, że już nie będzie tego robić, i że to dzięki Janoskians jeszcze żyje. Zaprowadziłem ją do garderoby, ponieważ tam mogłem z nią spokojnie porozmawiać.
-Wiesz Beau, pewnego dnia byłem całkiem załamana, moja przyjaciółka, która była dla mnie jedynym wsparciem odeszła. Wiedziałam, że już nie mam dla kogo żyć. Poszłam do łazienki, wyjęłam żyletki z pudełka i przyłożyłam je do skóry. Tamtym razem nie miało to być delikatne cięcie, chciałam umrzeć, żeby z moich ran wypłynął cały smutek i niepokój, żebym już więcej nie musiała płakać. Wbiłam końcówkę żyletki bardzo głęboko, ale zadzwonił mój telefon. Wiesz co miałam ustawione jako dzwonek? Best Friends. I zrozumiałam, że mam dla kogo żyć. Mam was, jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Wyrzuciłam wszystkie żyletki, już ich nie potrzebowałam, nakleiłam plaster na ostatnią ranę, chociaż nigdy tego nie robiłam i włączyłam komputer. Obejrzałam wasze wszystkie filmiki. Uświadomiłam sobie, że wy wcale nie mieliście łatwo, ale nie poddaliście się. Zmotywowało mnie to. Od tamtej pory nie sięgnęłam po żyletkę, blizny jeszcze widać, bo nie było to dawno,ale jest coraz lepiej. Znalazłam nową przyjaciółkę również Janoskianator i teraz walczymy o swoje marzenia razem. Wiesz Beau, kocham pisać, nawet mam przy sobie kopię mojej książki. Może chciałbyś przeczytać?
    Tak właśnie spotkałem mojego aniołka Madison i pomogłem jej wydać książkę. Opowiadała ona o tym, że w życiu nie wolno się poddawać i trzeba walczyć. Opisała w niej najintymniejsze przeżycia. Byłem z niej bardzo dumny.
   Właśnie dlatego kochałem być jednym z Janoskians, bo dawaliśmy siłę do życia, miałem też nadzieję, że Jai'owi też starczy tej siły, żeby wrócić do nas.


***
Chciałam powiedzieć, że dodałam nowe zakładki: Polecane blogi i Współpraca, więc jeśli piszecie opowiadanie zapraszam.

Jeśli przeczytasz napisz komentarz, bo to naprawdę chwila, a mnie to motywuje.

A teraz chciałabym wam życzyć Wesołych Świąt spędzonych w gronie rodziny, zdrowia, szczęścia, najlepszych prezentów pod choinką, smacznych potraw i Szczęśliwego Nowego Roku kochani <3.









niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 9

***
Proszę o przeczytanie informacji pod rozdziałem. Dziękuję.
***



JAI' POV

       Skończyłem rozmowę z Dominic, ale była zdenerwowana. Jednak miałem nadzieje, że niczego znowu nie zepsułem, bo już za wiele namieszałem w ich życiu. Najważniejsze jednak w tym momencie było, że udało mi się potwierdzić przyjazd wszystkich chłopców i na tamtą chwilę pozwoliło mi się to trochę uwolnić od nagromadzonych wyrzutów sumienia. Wyobrażałem sobie jak znowu zaczniemy robić filmiki z wyzwaniami, będziemy cieszyć się z każdego wejścia, każdego komentarza, każdej Janoskianator... Uświadomiłem sobie, że nie zniszczyłem życia tylko sobie, ale też fanom Janoskians, przecież byliśmy ich wzorami, mieliśmy istnieć zawsze i ich wspierać, a co zrobiliśmy. Odeszliśmy i założyliśmy jakieś komercyjne gówno.
      Nie mogłem uwierzyć, że zgodziłem się na podpisanie tego kontraktu, może gdyby chłopcy nie popieraliby naszych decyzji i powiedzieliby, że będziemy największymi debilami na świecie, jeśli odejdziemy, może wszystko byłoby inne. Nie poznałbym Belli, ale to nawet lepiej, okazało się, że nie jest osobą za jaką ją miałem, mogłem znaleźć kogoś, kto mnie naprawdę pokocha i będzie ze mną szczery.
      Wziąłem do ręki moją torbę i wyszedłem z pokoju hotelowego. Mój samochód stał zaparkowany przez budynkiem, na ulicy był niewielki ruch, więc niezauważony dostałem się do auta. Włożyłem kluczyki do stacyjki i przekręciłem, już po chwili jechałem na lotnisko. Miałem dziesięć minut i nie mogłem się spóźnić, wcisnąłem gaz i zacząłem jechać coraz szybciej szybciej. Usłyszałem dźwięk mojego telefonu, to Beau.
-Cześć stary, gdzie jesteś?- spytał.
-Właśnie jadę na lotnisko.
     W jeden ręce trzymałem komórkę i zacząłem wyprzedzać samochód przede mną. Był zakręt. Kiedy wyjechałem już na drugi pas, wiedziałem, że popełniłem ogromny i błąd. Krzyknąłem przerażony w słuchawkę i próbowałem skręcić, ale to nic nie dało. Poczułem tylko ból w klatce piersiowej i nicość.

BEAU'S POV

-Jai! Odezwij się! Jai powiedz coś!
     Nic, Jai nie powiedział nic.
-Dominic! Coś się stało, coś się stało- krzyczałem strasznie głośno, w moim głosie słychać było ból.
     Wiedziałem, że z Jai'em nie jest wszystko w porządku. Trzęsły mi się ręce, serce biło jak oszalałe i cały czas krzyczałem, po prostu nie mogłem przestać. Kompletnie nie wiedziałem co się ze mną działo. On...on mógł już nie żyć. Wszystko widziałem jak przez mgłę, podchodzącą Dominic, która pytała mnie, co się stało, ale nie byłem w stanie jej odpowiedzieć. Nie wiedziałem ile czasu spędziłem siedząc na łóżku, oprzytomniałem, kiedy Dominic odebrała telefon, a jej mina nie wskazywała nic dobrego.
-Czy on żyje?- to zdanie było dla mnie jak kubeł zimnej wody.
-Tak rozumiem, gdzie jest?- powiedziała do telefonu.
-Tak, niedługo będziemy, dzwonił pan do reszty rodziny?
     Czekałem aż Dominic powie mi o wszystko, ale jedno wiedziałem, Jai żyje, on żyje.
-Już wiem co się stało. Jai żyje, ale jest w śpiączce i jest naprawdę w ciężkim stanie. Luke już u niego jest, Daniel i James już jadą- mówiła szybko i bardzo poważnie.
      Złapałem dziewczynę za rękę i wybiegliśmy z domu. Chciałem być już przy Jai'u, nawet jeśli by mnie nie słyszał, chciałem mu powiedzieć, że go kocham, i że tęskniłem. Wyciągnąłem z kieszeni kluczyki i próbowałem trafić do dziurki, ale ręce tak mi się trzęsły, że nie byłem w stanie tego zrobić. Dominic wyrwała mi je z rąk i powiedziała, że nie jestem w stanie prowadzić, i żebym usiadł na miejscu pasażera. Uznałem, że to najlepszy pomysł, bo nie mogłem kierować w takim stanie, mój brat mnie potrzebował. Udało mi się zapiąć pas i próbowałem uspokoić oddech. Wdech i wydech.
      Jechaliśmy w milczeniu, a moje bicie serca powoli wracało do normy. Jai żył, Jai żył- ciągle powtarzałem to jak mantrę. Jedynie te dwa słowa pozwalały mi jakoś funkcjonować. Cały czas czułem się jak bierny obserwator, Dominic kupowała bilety, wsiedliśmy do samolotu, ale ja byłem gdzieś daleko. W mojej głowie przewijały się obrazy z dzieciństwa, kiedy wszyscy byliśmy szczęśliwi.
      Wchodziliśmy do szpitala, a ja czułem jak ból w sercu powraca, nie był on rzeczywisty, ale cierpiałem bardziej niż przy fizycznym. Dominic spytała w recepcji, gdzie mamy pójść. Jai leżał na oddziale intensywnej terapii, wiedziałem, że wielu stąd nie wychodzi. Drzwi były zamknięte, musieliśmy zadzwonić domofonem, żeby nas wpuścili. Dalej był korytarz, zobaczyłem wszystkich, siedzieli na ławce, nic nie mówili. Zacząłem iść szybciej, żeby zobaczyć ich twarze. Tutaj było moje miejsce, nie dosłownie, ale z nimi mógłbym wszędzie czuć się jak w domu. Pierwszy podszedł do mnie Luke i przytulił się do mnie mocno, ale jak brat. Wyszeptał przepraszam i spojrzał mi w oczy, jego były pełne smutku i poczucia winy.
-Luke, przecież wiesz,że to nie jest Twoja wina. Już prędzej moja.
     W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że gdybym do niego nie zadzwonił, możliwe, że byłby ze mną w Melbeurne, cały i zdrowy.
-Beau, gdybyśmy nie odeszli od...- Zakryłem mu usta dłonią.
-Nic nie mów Luke, to nie przez to, taka sytuacja mogła się zdarzyć w każdym momencie jego życia, bez względu na to czy Janoskians istniałoby, czy nie.
-Dziękuję- powiedział roztrzęsionym głosem.
     Następny podszedł do mnie James, również przywitał się ze mną, a później Daniel. Katie i Veronica stały z tyłu. Veronica trzymała na rękach małą dziewczynką , była to córka James'a, Margaret. Nawet ona wydawała się smutna, chociaż tak małe dziecko nie mogło rozumieć wszystkiego.
-Co z Jai'em?- Przerwałem ciszę.
     W tym samym momencie z sali wyszedł lekarz.
-Możecie wejść- powiedział.

***
Jeśli podobał Ci się ten rozdział, proszę o komentarz, dla was to tylko chwilka, a mnie to bardzo motywuje.
Zwiastun wykonany przez Minnie jest już gotowy KLIK!
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, żebyś wysłał link, chociaż do jednej osoby, żeby więcej Janoskianators dowiedziało się o moim #ff.
Jeśli chcesz być informowanym, zapraszam do zakładki.
Dziękuję.


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 8

BEAU'S POV

   Odłożyłem słuchawkę i byłem zdruzgotany. Czy to mogła być prawda? Jai i Dominic, Jai i Dominic - te słowa odbijały się jak echo w mojej czaszce. To nie mogła być prawda. Nie mogłem jej wierzyć, przecież już raz próbowała zepsuć powrót Janoskians, drugi raz też mogła to zrobić. Stop - pomyślałem, przecież zawsze ufałem Dominic i przez jakąś głupią dziwkę, która chciała rozwalić nam życie, nie mogłem tego zmieniać.
    Pobiegłem do pokoju mojej dziewczyny, żeby jej wszystko opowiedzieć, ale ona rozmawiała przez telefon z Jai'em. Czy to możliwe, że Bella jednak nie kłamała? Dominic powtarzała do telefonu, że wszystko będzie dobrze. Podszedłem trochę bliżej, a moja dziewczyna powiedziała coś, co sprawiło, że moje serce rozpadło się na kawałki. To, co się działo w moim życiu było straszne, a przecież wszystko miało znowu stać  się idealne. Pomysł o powrocie Janoskians wcale nie pomógł, zaczął psuć wszystko. Wybiegłem z pokoju, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, strumienie łez. Jak ona mogła mi to zrobić? Powiedziała " Beau o niczym się nie dowie". Nie chciałem w to wierzyć, ale to zabrzmiało, jakby mnie zdradziła. Katie i Dominic mówiły, że Bella jest złą osobą, ale przecież to wcale nie znaczy, że to była prawda. Mogły zrobić to specjalnie, żeby moja (była) dziewczyna zatuszowała swoją zdradę. W mojej głowie nie było miejsca na tyle nowych rzeczy, ale musiałem to wszystko dokładnie przeanalizować.
     Szedłem ulicą, nie wiedząc, gdzie dojdę, był pochmurny dzień, jak na Melbeurne. Chmury zapowiadały deszcz, przygnębiająca atmosfera oddawała dokładnie moje uczucia. Mimo tego, co usłyszałem w moim sercu tliła się jeszcze nadzieja, że wszystko się wyjaśni, a cała ta sprawa okaże się jednak wielkim nieporozumieniem. Zatrzymałem się i zrozumiałem, że nie powinienem tego robić, to znaczy odchodzić od Dominic. Odwróciłem się, żeby zawrócić i porozmawiać jednak z moją  ukochaną, ale nie musiałem do niej iść, bo właśnie stała przede mną cała zdyszana.
-Beau! Co się znowu stało?- Przytuliła się do mnie.
-O czym rozmawiałaś z Jai'em?
-Nie mogę ci powiedzieć.
-No jasne, że nie możesz mi powiedzieć, że mnie zdradziłaś ! - wydarłem się na nią.
-Słucham?
-Udajesz, że nie wiesz o co chodzi?!
-Chcesz wiedzieć o czym rozmawialiśmy? O tym, że Jai'owi udało się namówić wszystkich chłopaków, żeby przyjechali jutro do ciebie! Mieli zrobić ci przyjęcie niespodziankę tutaj! Oczywiście wszystko zepsułeś ! Musiałeś?! Nie ufasz mi?! Jasne, że nie! A co może jeszcze rozmawiałeś z tą suką Bellą, która zostawiła twojego brata, tylko dlatego, że jednak zmienił zdanie i chciał powrotu Janoskians? Dlatego chciałeś mnie rzucić?! - zaczęła krzyczeć i płakać jednocześnie.
-Ja...ja...tak. Rozmawiałem z Bellą, ale jej nie uwierzyłem i chciałem ci wszystko opowiedzieć, ale kiedy wszedłem do pokoju ty powiedziałaś do Jai'a, że się o niczym nie dowiem. Nie wytrzymałem, ale później zdałem sobie sprawę, że najpierw powinienem porozmawiać z tobą i zawróciłem, ale ty już tu byłaś.
-Faktycznie, mogło to trochę dwuznacznie zabrzmieć, ale głuptasie dlaczego nie porozmawiałeś ze mną?
-Bo jestem głuptasem.
   Pocałowałem ją namiętnie, a ona wplotła swoje ręce w moje włosy. Między pocałunkami wyszeptała mi, że mnie kocha, i żebym zawsze o tym pamiętał. Przytuliłem ją mocno i zdałem sobie sprawę, że trzymam właśnie mój cały świat. Dominic nie pokochała mnie wtedy, kiedy byłem sławny, tylko wtedy, kiedy nie miałem kompletnie nic. To ona sprawiła, że poradziłem sobie z rozpadem Janoskians i będzie przy mnie, kiedy Janoskians znowu będą razem i już na zawsze.


***
HALO WCHODŹCIE NA MOJEGO WATTPAD'A
KLIK!

Zapraszam do obejrzenia zwiastuna HALO ZWIASTUN

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 7

JAI'S POV

    Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Możliwe, że byłem naiwny. Powinienem, przecież wiedzieć, że ludzie są fałszywi i okrutni. Godzinę temu byłem taki sam. Jednak zachowanie Belli zaskoczyło mnie, bo myślałem, że ona żartuje, ale wyszła...i nie zamierzała wracać. Czy byłem dla niej tylko przepustką do sławy? Czy te wszystkie rzeczy, które mi mówiła to tylko puste słowa? Ja ją naprawdę kochałem. Tylko wobec niej mogłem być szczery. Mówiłem jej wszystko. Tylko dla Belli potrafiłem być starym Jai'em. Wydawało mi się, że pasowaliśmy do siebie idealnie, że byliśmy dla siebie stworzeni, że one mnie kocha...Znowu płakałem. Byłem wściekły, ale nie wiedziałam czy na Bellę, czy na samego siebie. Dlaczego nie zauważyłem, że uczucia dziewczyny, za którą skoczyłbym w ogień, to tylko kłamstwa? Czułem się oszukany, ale jeszcze bardziej rozumiałem, co chłopcy musieli czuć, kiedy założyliśmy Brooks Twins. Kiedy odeszliśmy od Janoskians, chłopcy, chociaż nigdy tego nie powiedzieli, zawiedli się na nas i pewnie byli tak samo smutni jak ja wtedy. Jednak rozstanie z Bellą mogło stać się nowym początkiem. Właśnie w tamtym momencie przejrzałem na oczy. Chciałam oszukać mojego brata i nie dopuścić do spotkanie Janoskians. Byłem pieprzonym idiotą. Dziesięć lat temu byłem prawdziwym Jai'em, szczerym, miałem rodzinę, przyjaciół, byłem szczęśliwy...Brooks Twins sprawiło, że działałem jak maszyna, nawet nie potrafiłem ocenić co jest dobre, a co złe. Liczyła się tylko liczba sprzedanych biletów na koncert i płyt. Byłem potworem. Przez dziesięć lat zachowywałem się jak robot, jak maszyna, nie człowiek. Czy potrafiłem jeszcze wrócić do normalności? Czy była dla mnie jeszcze nadzieja? Nie wiedziałem, ale Janoskians nauczyło mnie tego, że wszystko jest możliwe, a wtedy musiałem sobie przypomnień te zasady, których kiedyś przestrzegałem.


BELLA'S POV

     Jai był naiwny i pewnie ryczał w swoim pokoju, myśląc, że jestem wspaniałą królewną i pewnie to on zawinił. Mój były "chłopak" to tylko jeden brat, zostało jeszcze dwóch. Luke się nawrócił, więc stracił w moich oczach, ale możliwe, że Beau'a da się przekonać, że to ja jestem tą skrzywdzoną przez Jai'a osobą. Wtedy on będzie mi współczuł i tak moglibyśmy nawiązać kontakt. Chłopak miał dziewczynę, ale to nie problem. Miłość przychodzi i odchodzi, a wtedy pojawiam się ja. Nadzieja na moją sławę całkiem nie wygasła. Mój plan mogłam wcielić w życie bardzo szybko, ponieważ Jai dał mi kiedyś numer jego brata.
-Beau!- zaczęłam płakać.
-Kto mówi? Co się stało?
-Tutaj Bella.
-Jaka Bella?
-Bella!- zaniosłam się płaczem. -Była dziewczyna twojego brata Jai'a.
-Nie jesteście już razem?
-Beau, nawet nie wiesz jak trudno mi to mówić, ale Jai...on mnie uderzył!
-Co? Dlaczego?
-Bo powiedziałam mu, że wiem, że mnie zdradza.- Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
-Jai cię zdradził? Z kim?
-Z Dominic!!!
-To niemożliwe. - Jego ton był zły, ale również zdziwiony, chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
-Beau, musisz być ślepy, jeżeli tego nie widzisz, kiedy ty pracujesz, Dominic spotyka się Jai'em! Na początku myślałam, że to tylko przelotny romans, ale nie ! Pisali do siebie już rok temu!
    Beau się nie odezwał. Chyba mi uwierzył, a więc moje zadanie było prawie wykonane. Beau wyjedzie od Dominic jeszcze dzisiaj, spotkanie Janoskians im nie wyjdzie, a wtedy Jai będzie musiał wrócić do Brooks Twins! Byłam genialna!


***
Rozdziały będą dodawane co tydzień w sobotę. Jeśli chcesz być informowany zostaw swojego twitter'a, blog'a, gg lub cokolwiek :)
     

sobota, 12 października 2013

Rozdział 6

 DOMINIC'S POV

-To niby po co miałaby coś takiego mówić?- spytałam.
-Nie wiem, może chce, żebym był zły na Jai'a, i żeby nie doszło do powrotu Janoskians. 
-Czasami przeraża mnie twoja głupota. Przecież to właśnie Jai nie chce waszego powrotu!
-Nie wierzę w to. Jai nie zrobiłby...Luke pewnie sam to napisał. I nie zamierzam czekać na niego jutro.
-Beau, do cholery! Jai się zmienił! I jeśli mi nie wierzysz to trudno, ale myślisz, że to Luke zrobiłby coś takiego? Najpierw dzwoniłby do ciebie, a później wszystko by odwoływał ?
-Luke często zmienia zdanie, a Jai...
-Beau! Boże, nie wierzę w to, że jesteś tak ślepy!
-Jesteś pewna, że Katie nie kłamała?
-Na sto procent Beau.
-Wiesz, chyba możesz mieć rację.
-Oczywiście, że mam.
-Dlaczego on to zrobił? Dlaczego Jai?
-Nie wiem skarbie.
             W jego oczach było widać smutek i rozczarowanie, nigdy nie sądził, że Jai mógłby być zdolny to czegoś takiego. Rozumiałam jak musiał czuć się Beau, oszukany. Podeszłam do niego i przytuliłam go mocno. Spojrzałam mu prosto w oczy, a on płakał. Beau był najprawdziwszą osobą jaką znałam, nie ukrywał swoich uczuć. Nie każdy rycerz jeździ w srebrnej zbroi na koniu i nie roni żadnych łez. Mój ryczał jak małe dziecko, ale i tak był najodważniejszą osobą na świecie.


JAI'S POV

     Co ja zrobiłem? Beau mnie znienawidzi. Byłem pieprzonym idiota, że zgodziłem się na plan Belli. Janoskians kiedyś znaczyło dla mnie więcej niż wszystko inne, a nie chciałem jego powrotu? Nie wiedziałem, dlaczego to zrobiłem, dlaczego byłem zły na Luke'a. Nie miałem nawet czasu przemyśleć całej tej sprawy, a najprawdopodobniej ktoś dowie się o tym sms'ie i zawiodą się na mnie. Nawet jeśli mogliby mi wybaczyć, miałbym tą świadomość, że postąpiłem niesłusznie. Byłem najgorszym bratem na świecie.
     Pierwszy pojechałem do hotelu, a zaraz za mną Bella. Kiedy tylko weszła do pokoju, musiałem jej coś powiedzieć.
-Wycofuję się z planu, napisałem już do Beau'a, że go przepraszam i byłem głupi, i że nie napisał tego Luke.
-Co ty zrobiłeś?
-To co słyszałaś.
-Powiedz, że żartujesz albo koniec z nami.
-Bella, teraz chyba ty żartujesz!
-Nie.
-Ale...
-Nie powiedziałeś, wracasz do Janoskians, z nami koniec, wychodzę.
-Bella...
         Moje serce rozpadło się na miliony kawałków, a moja miłość właśnie wyszła. Wszedłem pod prysznic i odkręciłem wodę. Liczyłem, że ona zagłuszy mój ból.

BELLA'S POV

    Co on sobie myślał? Przecież to było jasne, że jeżeli wróci do Janoskians, jego sława się skończy. Świat pragnął wytworzonych przez wytwórnie Brooks Twins, nie chciał prawdziwych chłopaków, a przecież po co mi był Jai skoro jego popularność miała spaść? Jeszcze zaczął się robić wrażliwy i prawdomówny. To nie moja bajka. Koniec z Brooks Twins, koniec z udawaną miłością.






HEJ MAM DO WAS OGROMNĄ PROŚBĘ. W ZAKŁADCE JANOSKIANS ZNAJDZIECIE LINKI DO TWITTERÓW WSZYSTKICH CHŁOPAKÓW. CZY MOGLIBYŚCIE OZNACZYĆ ICH I WYSŁAĆ IM TEGO TWITLONGERA:
DO DLA MNIE NAPRAWDĘ WIELE ZNACZY.
DZIĘKUJĘ <3







piątek, 27 września 2013

Rozdział 5

KATIE'S POV

                Nagle po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Ta piosenka miała coś w sobie co mnie wzruszyło. Ludzie nie rozumieli o czym ona jest, a była o przyjaźni, najlepszej na świecie, o braterskiej więzi i o tym, że Luke to wszystko zepsuł.
                Teraz łzy ciekły mi strumieniami, bo uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie miałam takich przyjaciół. Oni musieli być naprawdę jak rodzina. Chciałabym znaleźć taką wspaniałą przyjaciółkę, ale nie wiem czy istnieje ktoś, kto pokochałby mnie  bezwarunkowo. Byłybyśmy jak siostry, najlepsze na świecie.
                Zatrzymałam się pod hotelem i wyjęłam płytę. Wysiadłam z samochodu i pobiegłam do naszego pokoju.
                Tak jak myślałam, Luke pakował ostatnie rzeczy do walizki. Odwrócił głowę.
-Katie? Co ty tu robisz?
-Luke, przepraszam. Zareagowałam jak idiotka, powinnam cię wpierać i jadę z tobą.
-Naprawdę?
-Tak Lukey.
                Podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Wyszeptał do ucha dziękuję i zaczął płakać. Mój odważny, niewzruszony niczym Luke płakał.
               Kolejny raz udowodnił, jak bardzo zależy mu na Janoskians. Musiałam mu pomóc. Brooks Twins musiało zniknąć.
               Mimo wszystko miałam wątpliwości czy Janoskians powróci w pełnym składzie. Jai chyba nie chciał tego.
               Chłopak strasznie się zmienił. Kiedyś był naprawdę wspaniałym człowiekiem, a teraz chował dobroć gdzieś w sobie i grał takiego bezdusznego debila. Może gdyby udało się go jakoś umówić z chłopakami, to wróciłyby wspomnienia i zapragnąłby startego życia. Byłam pewna, że Bella nie pomoże mi w tym.

 DOMINIC'S POV

                Ten pieprzony Jai znowu chciał coś zepsuć. Już raz zniszczył życie Beau'u, drugi raz mu na to nie mogłam pozwolić. Beau zasłużył na coś więcej niż bycie księgowym. On ich dalej kochał, ale ja chyba nie potrafiłabym im wybaczyć, przecież bliźniacy zniszczyli reszcie życie, zdradzili ich.
                Miałam nadzieję,że Katie mi pomoże. Veronica i Lilly to wspaniałe dziewczyny i pewnie chciałaby dla swoich chłopaków jak najlepiej, więc na nie mogłam liczyć.
                Nie musiałam grać fair, przecież gdybym napisała, że mają gdzieś koncert jako Brooks Twins i Luke też się na nim pojawi, to na pewno by przyjechał.
                Na razie musiałam jak najszybciej przekazać Beau'u informacje od Katie.

 *10 minut później*

-Beau jak dobrze, że już przyszedłeś. - Pocałował mnie delikatnie.
-Dzisiaj szef pozwolił mi wrócić wcześniej...
-Mam nadzieję, że nie czytałeś jeszcze smsów?
-Nie zdążyłem.
-To wspaniale!
-Dominic? Czy ty na pewno dobrze się czujesz?
-Tak. Słuchaj, dzwoniła do mnie Katie, jak podsłuchała rozmowę Jai'a i Belli, którzy nie chcą, żeby Janoskians się znowu połączyło. Napisali do ciebie wiadomość jako Luke, ale to wcale nie był on.
-Jai nie zrobiłby czegoś takiego, nie wierzę.
-Mi?
-Nie wierzę Katie...




Brooks Twins- Lifesaver

I will take your hand.
When you will hold a knife.
Don't cut, don't cut baby.
I will be always near you.
Forever together.
             

***
Chciałam podziękować Ell z Fabryki Szablonów za wspaniały szablon, który dla mnie wykonała.

piątek, 20 września 2013

Rozdział 4

                                              KATIE'S POV

             Luke chciał wrócić do Janoskians. Nie wiedziałam czy mam się z tego cieszyć, czy nie. Brooks Twins to było całe ich życie. Nie mogłam sobie wyobrazić chłopaków bez ich zespołu, przecież poświęcili temu całe dziesięć lat.
             Z drugiej strony chyba każdy miałby wątpliwości czy postąpił słusznie, gdyby przez niego rozpadł się ich zespół. W Janoskians chłopaków łączyła inna więź niż w Brooks Twins. Tutaj liczyły się głównie interesy i kasa. A te dziesięć lat temu oni naprawdę się kochali, byli dla siebie prawdziwymi braćmi, cała piątka uzupełniała się nawzajem. Stali się jednością, a Brooks Twin to tylko komercyjne gówno. Dziewczyny ich kochają, ale ich to nie obchodzi. Jedna odejdzie, przyjdzie następna. I tak w nieskończoność.
            Sądzę, że Luke udawał tylko takiego obojętnego i tak naprawdę sytuacja w Brooks Twins wcale  mu nie odpowiadała, ale podpisali kontrakt, a do tego Jai stał się nieczuły, przebiegły i nie obchodziły go niczyje uczucia. Kiedyś był inny, ale zmienił się i to bardzo.
            Weszłam do pokoju, gdzie siedzieli Jai i Bella.
-To co mu napiszemy?
-"Cześć Beau tu Luke, mam nowy numer. Chciałem tylko napisać, że odwołuję nasze spotkanie. Napiłem się wtedy, kiedy dzwoniłem. To chyba tyle. Sorry. "
-Jai, jesteś genialny!
-Dziękuję, już wysłałem.
             Wybiegłam z pokoju, żeby mnie nie zauważyli. Musiałam zadzwonić do Beau'a, ale on może mi nie uwierzyć. Dominic na pewno mnie wesprze. Miałam chyba nawet zapisany jej numer.
             Ręce trzęsły mi się strasznie i nie potrafiłam się skupić. Wcisnęłam szybko zieloną słuchawkę.
-Dominic! Cześć, tutaj Katie dziewczyna Luke'a. Muszę Ci coś powiedzieć.
-Hej Katie, no mów.
-Jai wysłał wiadomość do Beau'a jako Luke, niech Beau nie wierzy w to co napisał. Luke naprawdę chce powrotu Janoskians i przyjedzie jutro do Melbeurne. Musisz mu to jak najszybciej przekazać.
-Oczywiście już mu powiem. Nie spodziewałam się takiego czegoś po Jai.
-Ja kiedyś bym się nie spodziewała, ale on się zmienił.
-Pewnie masz rację. Przyjedziesz do nas?
-Mogę?
-Oczywiście! Bardzo chciałabym cię znowu spotkać, tyle lat minęło odkąd się ostatni raz widziałyśmy.
-Jeśli chcesz to z przyjemnością. Do jutra Dominic.
-Do jutra Katie.
            Teraz musiałam znaleźć Luke'a. Za pewne był już w hotelu i pakował się i zamawiał bilet. Pewnie sam był strasznie zdenerwowany całą tą sytuacją, a ja go nawet nie wspierałam, czułam się podle. Powinnam być przy nim od początku jego pomysłu, a ja zamiast tego nawrzeszczałam na niego. Nie zasłużył na to. Obwiniał siebie za to, że Janoskians się rozpadło, nie mógł być sam w takiej chwil. Teraz pewnie będzie myślał, że jest nie fair wobec fanów Brooks Twins.
            Pobiegłam na parkingi wsiadłam do samochodu. Włożyłam płytę Yesterday do odtwarzacza  i włączyłam piosenkę Brothers, którą Luke napisał sam, a Jai'owi się nie podobała. Teraz rozumiałam jej przesłanie, była o Janoskians.



We were as brother.
I destroyed everything what we had.
I am scared I can't say sorry.
I have a hope we will be together soon. 






*Brooks Twins to zespół wymyślony na potrzeby opowiadania. Więcej w zakładce u góry "Brooks Twins". 


niedziela, 15 września 2013

Rozdział 3

                                         DANIEL'S POV

         Szedłem po meczu do szatni. Przegraliśmy, znowu. Nie wiedziałem czemu wszystko mi się waliło. Miałem wrócić do pustego mieszkania. Nie chciałem tego, pragnąłem...pragnąłem Janoskians, ale na nasz powrót nie mogłem nawet liczyć. "Happy End" nie wchodził w grę.
        Odkręciłem kurek i próbowałem się rozluźnić. Gorąca woda spływała powoli, a ja coraz bardziej zapominałem o porażce. Szum zagłuszał moje myśli.
         Wziąłem ręcznik i zacząłem się wycierać, kiedy usłyszałem dzwonek mojego telefonu. W szatni rozbrzmiewała nasza stara piosenka 'Best Friends".
-Słucham.-Odebrałem telefon.
-Cześć Skip.-Głos, który usłyszałem należał do Luke'a.
-Skip, tylko się nie rozłączaj...proszę.
-Luke, nie żartuj. Czekałem na telefon od któregoś z was przez wiele lat.-Luke milczał przez chwilę.
-No więc przejdę do sedna. Chciałem się z wami spotkać, zdałem sobie sprawę, że tęsknię za Janoskians.
-O boże Luke, wspaniale. Tylko gdzie i kiedy i już tam lecę!
-Jutro, w Melbourne u Beau'a.
-Tęskniłem...
-Ja też Skip...-Rozłączył się.
        Nie mogłem uwierzyć, że znowu ich zobaczę. Nie miałem pojęcia co się z nimi działo przez te wszystkie lata. Może James ożenił się z Veronicą, a Beau z Dominic.
       Nie byłem wstanie zebrać swoich myśli, telefon całkiem mnie rozproszył. Miałem zamiar od razu pojechać na lotnisko. Miałem skromną nadzieję, że Beau nie zmienił swojego miejsca zamieszkania.

                                  JAI'S POV

             Co on sobie myślał, że może zostawić tak swoich fanów? W końcu byliśmy bliźniakami Brooks, Janoskians już dawno minęło. Jakaś dziewczyna pokazała zdjęcie i Luke nagle rzucił wszystko i  chciał, żeby wróciło to, co było dziesięć lat temu. Mieliśmy miliony fanek, co go obchodziła jakaś głupia laska. Jak wolała Janoskians, to mogła obejrzeć stare filmiki, a nie zawracała mi głowę. Przez nią będę miał problemy z organizatorem koncertu i naszym menadżerem Matty'm.
-Jai, czy wyjaśnisz mi gdzie jest Luke? -spytała moja dziewczyna Bella. Nawet nie zauważyłem, kiedy weszła.
-Zamarzyło mu się, że Janosians powróci.
-Cha Cha, ależ on jest zabawny, ale tak na serio, gdzie on jest?
-Ja wcale nie żartuję, pojechał na lotnisko i zamierza być jutro w Melbourne.
-Wspaniale, po prostu wspaniale! Co my teraz zrobimy?
-Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia.
-Ja chyba mam pomysł. Jeśli powiemy o tym wszystkim Matty'emu, to on zadzwoni do Luke'a a przecież wszyscy wiedzą, że Luke go słucha.
-Tym razem nie posłucha.
-Zawsze słucha, dlaczego teraz miałby nie?
-Bo odzyskanie Janoskians jest dla niego naprawdę ważne. Nie rozumiem go, ale taka jest prawda.
-Nie obchodzi mnie to! Ludzie chcą bliźniaków, a nie tylko jednego.
-Wiesz Bella, a co by było, gdybym napisał sms'a jako Beau, że niby zmieniłem numer czy coś i...
-I napisałbyś, że jednak zmieniłeś zdanie i nie chcesz go widzieć, a Luke wtedy wróci na koncert i wszystko będzie po staremu.
-Dokładnie skarbie.




piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 2

                                           LUKE'S POV

            Siedziałem w mojej garderobie cały czas płacząc, kiedy do pokoju weszła Katie. Odwróciłem się do niej plecami.
-Luke, co ty do cholery wyprawiasz? Ci ludzie zapłacili, żeby się z tobą spotkać, a ty uciekasz?
           Milczałem. Przecież wiedziałem doskonale, że nie powinienem uciekać, ale to zrobiłem. Kontraktu też należało nie podpisać, ale podpisałem. Najgorsze było w tym wszystkim, że zerwałem kontakt z chłopakami. Mówiłem im, że nie mam czasu, że jestem zajęty, a oni w końcu dali mi spokój, ale tak naprawdę nie potrafiłbym spojrzeć im w oczy i zachowywać się jak dawniej.
           Miałem w końcu wszystko sławę, pieniądze, dziewczynę, fanów, ale bez Janoskians mój świat stał się niepełny. Nie mogłem cieszyć się swoimi sukcesami. W końcu stałem się gwiazdą, rozpoznawali mnie ludzie ze wszystkich krajów. Razem z Jai'em tworzyliśmy wspaniały duet, ale duet to tylko dwie osoby, a ja w moim życiu potrzebowałem cudownej piątki.
          Musiałem coś z tym zrobić. Mimo że minęło dziesięć lat, wierzyłem, że uda mi się jeszcze coś naprawić. Byłbym szczęśliwszy, gdybyśmy się chociaż spotkali, nawet na chwilkę. Chciałbym ich znowu zobaczyć, przytulić. Nie zdziwiłbym się jeśli nie chcieliby mnie znać, ale musiałem spróbować.
          Jeśli oni wybaczyliby mi, powrót do Janoskians byłby tylko formalnością.
          Trzęsącymi się rekami wyjąłem telefon, ale jakiś głos w moje głowie ciągle powtarzał, że oni nie chcą mnie znać..

                                   BEAU'S POV
           
            Dominic zaczęła trząść mną, ale ja tylko przewróciłem się na drugi bok.
-Beau, Luke dzwoni, wstawaj!
-Co? Luke? Jak?- Powoli zaczynałem rozumieć co się dzieje. Wziąłem szybko telefon.
-Luke?
-Tak Beau, to ja...
-Tak tęskniłem za tobą, wspaniale, że dzwonisz.
-Nie jesteś zły?
-Zły? Niby za co?
-Nie ważne. Jesteś w domu?
-Jutro wracam.
-Wspaniale, więc do zobaczenia.
-Ale Luke...- Rozłączył się.
         Nie rozumiałem jeszcze wtedy co się dokładnie stało, ale wreszcie zobaczę Luke'a, a może nawet Jai'a. Była to najlepsza wiadomość jaką ostatnio usłyszałem. Zacząłem się zastanawiać się, co byłoby gdyby przyjechali wszyscy. Może była jeszcze nadzieja dla Janoskians, ale czy damy radę ją wykorzystać?


                                 LUKE'S POV

            Beau nie był na mnie zły, wręcz ucieszył się że dzwonię. Kompletnie go nie rozumiałem. Jak on potrafił być dla mnie taki miły? Ja mu zniszczyłem życie. Byliśmy już popularni, trochę pracy i jako piątka moglibyśmy cieszyć się z sukcesów. Miałem najwspanialszego brata na świecie, a nawet nie mogłem znaleźć wcześniej czasu na spotkanie z nim. Na jego miejscu pewnie nie odebrałbym telefonu. Beau stał się naprawdę wspaniałym człowiekiem. Dominic miała wielkie szczęście, że go poznała.
            Nie zauważyłem nawet, kiedy do pokoju wszedł Jai.
-Stary powiesz mi, co ty wyprawiasz?
-Wiesz Jai, zrozumiałem dzisiaj coś bardzo ważnego. Musimy spróbować uratować Janoskians.
-Czy ty się słyszysz? Nie odzywałeś się do nich przez tyle lat, myślisz, że przyjmą cię z otwartymi ramionami?!
-Nas, chcę, żebyś pojechał ze mną.
-Chyba śnisz mamy trasę koncertową.
-Już raz popełniłem ten błąd i wybrałem sławę, drugi raz tego nie zrobię.
-Nie możesz, sam nie wystąpię.
-Spokojnie, zmienimy daty...
-Nigdzie nie jadę. Sam zdecydowałeś, że musimy podpisać ten kontrakt i następny i kolejny też. Konsekwencje będziesz ponosił do końca życia, ale sam, bo to jest tylko twoja wina. Zresztą pomyśl też o fanach!
-Jai, to nie jest tylko moja wina, to wszystko było dla nas, gdybyś powiedział, że nie zgadzasz się, nic by nie wypaliło.
-Wiesz, kompletnie ci odbiło. Idę przygotować się do koncertu, przecież ktoś musi się na nim pojawić oprócz fanów.



                               ***

      Jadę teraz na tydzień na Mazury, więc nie będzie w tym czasie kolejnego rozdziału. :)

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 1

                                                 DANIEL'S POV


                Trener zawołał mnie do siebie i spojrzał na mnie pytająco.
-Daniel, co się dzieje?
-Nie wiem, nie mogę się skupić na grze.
-To lepiej weź się do roboty, bo za godzinę grasz mecz.
                Ostatnio nic mi nie wychodziło ani w sporcie, ani w życiu. Po rozstaniu z moją dziewczyną nie miałem ochoty na nic. Lilly była na mnie zła, że prawie cały swój czas poświęcałem piłce nożnej.  Ona nie rozumiała, że ta gra stała się moją odskocznią od rzeczywistości. Kiedy Janoskians się rozpadło nic oprócz tej gry mi nie zostało. Gdybym z niej zrezygnował nie wiem co by się ze mną stało, a teraz nawet granie przestało mi wychodzić.
               Musiałem wziąć się w garść, przecież miałem mecz do zagrania. Gdyby nasza paczka dalej trzymałaby się razem, nie musiałbym uciekać ze swoimi problemy w piłkę. Wszystko byłoby inne. Tęsknie za starami czasami, kiedy miałem prawdziwych przyjaciół i cel w życiu.
             Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Siedzieliśmy z chłopakami na naszej ulubionej ławce, na podwórku Brooks'ów, kiedy zadzwonił telefon.....telefon, który zmienił wszystko. Luke rozmawiał bardzo długo i miał nieprzenikniony wyraz twarzy. Kiedy wreszcie się rozłączył, spojrzał po kolei każdemu z nas prosto w oczy. Na jego twarzy widać było jednocześnie smutek i radość.
-Mam wiadomość, która jest szansą dla mnie i Jai'a, ale...
-Luke gadaj o co chodzi.- Beau mówił z przejęciem.
-Dostaliśmy propozycję trasy koncertowej.
-To świetnie-powiedziałem.
-Nie do końca Skip. Ja dostałem propozycję, ja i Jai, tylko.
-Nie przyjmiesz jej prawda?- wyszeptałem, ale zaraz ugryzłem się w język.
-Musicie jechać, to wasza szansa!- wykrzyknął James.
-Ale co będzie wtedy z Janoskians?-spytał Jai.
-Nie wiem, ale nie możecie zaprzepaścić takiej szansy- powiedział Beau.
-On ma racje.-Niechętnie się zgodziłem.
           Był to moment decydujący, za chwilę miało się okazać czy Janoskians dalej będą razem, czy wszystko co mieliśmy w jednej chwili zniknie. Każdy z nas milczeli, wiedziałem, że powinienem wspierać Luke'a i Jai'a w spełnianiu marzeń, ale przecież obiecywaliśmy sobie, że będziemy już na zawsze zespołem, wspólnie mogliśmy robić wielkie rzeczy, osobno nie znaczyliśmy nic.
-Wiem, że powinniśmy trzymać się razem, ale zrozumcie, że to dla nas ogromna szansa.-Luke nie potrafił spojrzeć nam w oczy. Patrzył gdzieś w dal.
-Słuchajcie, jeżeli ludzie chcą oglądać Luke'a i Jai'a to niech oglądają. Musimy ich wspierać.- Nuta smutku w głosie Beau'a wcale nie przekonywała mnie do jego wypowiedzi.
-Masz rację- potwierdził James.
-Czyli koniec z Janoskians?- spytałem.
-Nie, możemy nagrywać filmiki we trójkę, a jak chłopcy skończą trasę, to znów wrócimy do starego składu.-Beau był wielkim optymistą.
-Beau ten kontrakt jest na pięć lat.- Już nawet Beau'owi zabrakło argumentów.
-Czyli zostaje nas tylko trzech?-spytałem.
-Wygląda na to, że tak.
              Siedzieliśmy w milczeniu przez długi czas, nikt nie chciał się odzywać. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że to był początek końca Janoskians.




                                       JAMES'S POV

                 Kazałem podać pielęgniarce igłę i założyłem ostrożnie szwy na ranę. Pacjentka będzie następnym razem uważać na bezpańskie psy. Kolejna operacja zakończyła się sukcesem, który mogę dopisać do mojej listy życiowych osiągnięć. Pomaganie ludziom stało się dla mnie uzależnieniem. Muszę być zawsze opanowany i gotowy na każdą sytuację.
                Gdybym nadal był w Janoskians, nie mógłbym być lekarzem. W tamtych czasach potrafiliśmy nie spać kilka dni, imprezować, pić i robić rzeczy, które uniemożliwiłyby mi pracę w szpitalu. Lecz mimo wszystko tęsknię za nimi. Chciałbym wrócić choć na chwilę do czasów, kiedy byliśmy nierozłączni. Wszystko skończyło się przez jeden telefon, który z bliźniaków zrobił gwiazdy, ale rozbił naszą małą rodzinę.
                Mimo wszystko jakoś udało mi się zostać kimś, skończyłem studia, mam wspaniałą żonę Veronica'ę i dwuletnią córeczkę Margaret. Kiedyś miałem inne priorytety, ale teraz liczą się dla mnie tylko dwie rzeczy szpital i rodzina.
                Janoskians to przeszłość, mimo że strasznie za nimi tęsknie, nie wiem czy chciałbym wrócić do nich. Musiałbym się porządnie zastanowić, ale nie będę miał okazji, bo każdy ma teraz swoje życie, oddaliliśmy się od siebie. Nie widziałem chłopaków od ponad dziewięciu lat i nic nie zapowiadało, żeby to miało się zmienić.


                                      LUKE'S POV

                   Fanki podchodziły do nas i piszczały, niektóre całowały nas, inne płakały, ale wszystkie kochały nas najbardziej na świecie. Ja i Jai staliśmy się ich wzorami. To o nas chciały czytać wszystkie wiadomości, nas chciały oglądać i nas słuchać.
                   Podeszła do nas dziewczyna, która mogła mieć z dwadzieścia sześć lat, ale nie przytuliła się ani nic. Stała i patrzyła w moje oczy, w swoich miała łzy. Wyciągnęła do mnie dłoń i pokazała mi zdjęcie Janoskians, tych sprzed dziesięciu lat. Uśmiechniętych...razem.
-Dlaczego oni przestali istnieć?
                   Zatkało mnie, nawet nie poczułem kiedy po policzkach zaczęły mi spływać strumienie łez. Wyszeptałem do Jai'a przepraszam i wybiegłem z mojego własnego spotkania z fanami. Nie mogłem zostać tam z nimi. Nie mogli zobaczyć jak płaczę. Ta dziewczyna zdjęła blokadę z mojego serca, która trzymała wszystkie wspomnienia o Janoskians. Wiedziałem dlaczego przestaliśmy istnieć. To przeze mnie. Zgodziłem się na kontrakt, którym w ogóle nie powinienem być zainteresowany. Ja zniszczyłem Janoskians, tylko ja...
               

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Prolog

                                                             BEAU'S POV

                       Siedziałem w pokoju hotelowym czekając na moją dziewczynę Dominic, która brała prysznic. Przeliczałem pieniądze, które miały nam starczyć do końca miesiąca. Jako księgowy nie zarabiałem fortuny, ale stać było mnie na potrzebne rzeczy i nawet zaoszczędziłem na wyjazd do Aukcland.
                       Nigdy nie myślałem, że skończę jako człowiek od liczenia pieniędzy, miałem kiedyś plany, ale wszystko się zepsuło. Chciałem być szalonym nastolatkiem, który już zawsze będzie miał dziewiętnaście lat.
                       Dominic podeszła do mnie i objęła mnie w pasie. Spojrzała karcąco na mnie i zamknęła laptopa. Nie lubiła, gdy przenosiłem pracę do domu albo liczyłem oszczędności.
                       Czasami wydawało mi się, że wolała starego Beau'a, szalonego, który miał sto pomysłów na sekundę, a nie teraźniejszego, czyli ułożonego trzydziestolatka.
                       Kiedy siadałem wieczorami przy oknie, z kubkiem gorącej herbaty, żałowałem, że nie mogę teraz wygłupiać się z moimi przyjaciółmi. Kiedyś zawsze mieliśmy pomysły na żarty, a teraz czuję się jakbym miał sześćdziesiąt lat i nie mam ochoty na żadne wygłupy.
                        Nie wiem co mnie aż tak zmieniło. Może po prostu samemu nie mogłem być Janoskians, więc musiałem stać się spokojnym Beau Brooks'em.