piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 15

    <----- GŁOSUJEMY W ANKIECIE!

JEŚLI SPODOBA CI SIĘ TEN ROZDZIAŁ, MOŻESZ GO POLECIĆ, WYSTARCZY, ŻE WEJDZIESZ W TEN POST I PRZECZYTASZ JAK TO ZROBIĆ: KLIK

MIŁEGO CZYTANIA :)

***
          Na mojej twarzy malował się ogromny uśmiech, mimo że Alice znałem naprawdę bardzo krótko, cieszyłem się, że jednak mogłem mieć szansę poznać ją lepiej. Chciałem wiedzieć, o której wstaje, co je na śniadanie, czy studiuje albo pracuje, co lubi robić w wolnym czasie, jakiej muzyki słucha, z kim się przyjaźni, jaki ma kolor pościeli, jak wygląda jej pokój, po prostu o rzeczach, które były dla niej codziennością. Al należało do osób, na których sam widok humor się poprawiał. Wydawało mi się, że każdy, kto poznał tę szatynkę od razu ją lubił, nie mogłem wyobrazić, żeby można darzyć ją urazą albo nienawiścią. Alice była słodka, ale nie sztuczna i fałszywa, po prostu perfekcyjna. Kiedy z nią rozmawiałem, jej oczy tryskały radością, naprawdę można rozróżnić, kiedy ktoś jest smutny i robi tylko dobrą minę do złej gry, ale Alli promieniowała energią i zarażała nią mnie. Chyba nikt jeszcze nie sprawił, że zapomniałem o bożym świecie na tak długi czas, jak wtedy. Spojrzałem na telefon i przeraziłem się liczbą nieodebranych połączeń.
-Alice, zadzwonię do Beau, bo mam od niego 15 nieodebranych połączeń.
-Beau jest jak moja mama.- Dziewczyna zaśmiała się.
    Odszedłem od stolika i kierowałem się w kierunku drzwi, kiedy znalazłem się na zewnątrz, wybrałem numer mojego przyjaciele, kliknął zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. Beau odebrał po drugim sygnale.
-Czemu zachowujesz się jak moja mama?- spytałem z wyrzutem.
-Bo siedzisz z Alice w tej restauracji chyba pięć godzin i nie odbierasz telefonu!
-Wyłączyłem dźwięk.
-Nie ważne, pamiętasz, że jeszcze dzisiaj jedziemy do Los Angeles?
-Jasne, że pamiętam!
-Czy ty wiesz, która jest godzina?
     Odsunąłem na chwilę telefon od ucha i spojrzałem na ekran.
-Kurwa- powiedziałem.
-Cha Cha, tak Skip, właśnie jest ta godzina, ale serio to jest już dwudziesta, wiem, że świetnie bawisz się z Alli, ale pośpiesz się trochę po wszyscy czekamy tylko na ciebie.
-Wiesz Beau, jak jestem z Alice nie czuję, że czas płynie- przyznałem się.
-Wiem Daniel, to po prostu miłość od pierwszego wejrzenia. Czekamy.- Rozłączył się.
      Naprawdę nie zauważyłem jak szybko minęła moja randka, mógłbym tam wrócić i rozmawiać z Alice jeszcze drugie tyle czasu, ale wiedziałem, że chłopcy mnie zabiją, jeśli musieliby czekać jeszcze pięć godzin, chociaż wiedziałem, że  w naszym nowym domy raczej nie zaznam spokoju, w końcu byliśmy Janoskians.
      Wszedłem do restauracji i od razu pobiegłem do naszego stolika.
-Wiesz Alice, chyba musimy kończyć, bo idioci czekają na mnie w hotelu. Odwiozę cię do hotelu czy, gdzie teraz mieszkasz...-zacząłem.
-Nie musisz Skip! Zaraz zadzwonię, bo moją przyjaciółkę, która przyjechała tutaj ze mną, ale poszła do jakiś znajomych, nie zamierzam jeszcze iść spać. - Zaśmiała się.
      Poprosiłem kelnera o rachunek, a później zapłaciłem za nasz obiad. Złapałem Alice za rękę i razem wyszliśmy z restauracji.
-Wiesz, że teraz się mnie nie pozbędziesz? -spytałem.
-Wiesz, że bardzo mi to pochlebia? Jeśli nawet byś nie chciał się ze mną spotykać znalazłabym jakiś sposób, żeby się zmusić. Zamknęłabym cię w mojej piwnicy i musiałbyś robić, co chcę.- Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Uważaj, żebym ja cię nie zamknął! Ćwiczyłem kiedyś boks!- pochwaliłem się.
-I tak mnie nie uderzysz.
-Nigdy- potwierdziłem jej słowa.
     Dotknąłem policzka swoją dłonią, a później założyłem jej włosy za ucho. Kąciki ust Alice uniosły się ku górze. Zbliżyłem się do niej i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.
-Do zobaczenia w Los Angeles- powiedziałem i powolnym krokiem poszedłem do samochodu.
-Będę tęsknić- krzyknęła Alice.
-Ja też- odpowiedziałem.
     Usiadłem za kierownicą i odpaliłem busa. Spojrzałem ostatnio raz na Alli i mimo że wiedziałem, że niedługo znowu ją ujrzę, po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, odjechałem.

LUKE'S POV

       Wszystkie nasze rzeczy leżały spakowane w samochodzie, a my czekaliśmy jedynie na Daniel'a. Siedzieliśmy na kanapach w holu, James i Veronica bawili się z małą Margaret, Beau rozmawiał z Dominic, Jai grał na PSP, a Katie usunęła na moich kolanach. Głaskałem ją po włosach i próbowałem być jak najciszej, żeby nie obudzić mojej królewny. Jej blond włosy tworzyły koronę wokół jej głowy, była zmęczona. Nie chciałem, żeby kiedykolwiek musiała przejmować się czymkolwiek, ale ostatnie sytuacje sprawiły, że wszyscy mieliśmy wiele problemów, ale przeprowadzka do Los Angeles stała się dla nas celem, który oznaczał nowe życie.
       Do hotelu wszedł Daniel z uśmiechem na ustach.
-No to jedziemy!- krzyknął.

***


ZAPRASZAM NA MOJE NOWE FANFICTION O DEMI I JAI'U :)

YOU KNOW MY HEART BY HEART



Demi zwyciężyła walkę ze swoimi problemami, dzięki Jai'owi. Stanowią idealną parę, do czasu. W pewnym momencie wszystko się zmienia,a chłopak nie jest już taki, jak kiedyś. Czy to możliwe, żeby Jaidon przestał kochać Demetrię, przecież znał jej serce na pamięć? Może to, co widzicie jest tylko iluzją, a prawda kryje się głębiej?


wattpad I twitter I instagram I facebook

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 14

<---- GŁOSUJEMY W ANKIECIE !
***

LUKE'S POV

      To było dla mnie zbyt wiele. Czy ta dziewczyna naprawdę miała w sobie aż tyle nienawiści, żeby niszczyć wszystkich,których spotkała na swojej drodze? Bałem się odwrócić i spojrzeć Katie w oczy, chociaż doskonale wiedziałem, że nic nie zrobiłem, zapewne z tyłu wyglądało to inaczej. Moje serce zaczęło szybciej bić, czułem się jak sparaliżowany. Powoli odwróciłem się w stronę mojej dziewczyny, a ona stała i patrzyła smutnymi oczami. Zawiodła się na mnie, a ja nie chciałem mówić banalnych wymówek typu, że to nie to na, co wyglądało.
      Miałem otworzyć usta, kiedy Katie wyminęła mnie i podeszła pewnym krokiem do Belli, wymierzając swoją dłonią w jej policzek. Nikt się tego nie spodziewał, ale zrozumiałem czemu moja ukochana to zrobiła. Część szyb przy wejściu do hotelu stanowiły lustra, może tak się nie nazywały, ale z zewnątrz były to normalne szyby, jednak od środka można się w nich przeglądać.
      Zrozumiałem, że rzecz uratowała mój związek, co wydawało się niewiarygodne. Jednak chciałbym wiedzieć czy Katie, uwierzyłaby w moje słowa.
       Bella stała zaskoczona trzymając rękami swój obolały policzek. Spoglądała raz na mnie, a raz na Bellę. Chwilę później jej wzrok wylądował na kimś, kto stał za nami, a w kącikach jej oczu znowu pojawiły się łzy. Oczywiście było kolejne przedstawienie, ponieważ ta dziewczyna chyba nie miała uczuć. Wyszlochała imię mojego bliźniaka, a ja odwróciłem się, żeby spojrzeć na jego reakcję. Stał z założonymi rękami i uśmiechał się. Nie należał do głupich i poznał się na swojej byłej dziewczynie.
-Możesz nabrać wiele osób na swoje łzy, ale nie mnie- powiedział pewnie.
-Jaidon...
-Nie Bella, nie mów, że mnie kochasz, nie mów, że jest ci przykro, że ci na mnie zależy, bo tak nie jest. Pokazałaś jaka jesteś, a teraz nie chcę cię znać, więc chyba czas na ciebie.
-Ale...
-Koniec. Wynoś się stąd i nigdy więcej nie wracaj, nie chcę cię widzieć.
       Jai mimo wszystko mówił spokojnym, ale pewnym tonem. Na jego miejscu pewnie zaciskałbym dłonie w pięści, nie mógł skupić na niczym wzroku, wydzierałbym się na całe gardło i wyzywał Bellę, jednak on stał w holu jakby ta cała sytuacja nie dotyczyła jego. Byłem z niego dumny, nie dał się omotać zagraniom byłej dziewczyny. Jaidon spojrzał ostatni raz z pogardą na Bellę i poszedł schodami na górę.
       Dziewczyna zmieszana zaczęła kierować się ku wyjściu, zrozumiała, że nikt już jej nie wierzył. Miałem ogromną nadzieję, że już nigdy w życiu jej nie zobaczę. Zrozumiałem, że w właśnie w tamtym momencie oddzieliliśmy stare życie z Brooks Twins od nowego. Może to się wydawać chore, ale poczułem w sercu, że nowy rozdział zaczął się w chwili, kiedy Bella wyszła z budynku.
       Ujrzałem piękny uśmiech Katie, która podeszła do mnie i wtuliła się w moją koszulkę. Pocałowałem ją w czoło i wyszeptałem, że ją kocham. Nie spodziewałem się po niej takiego zachowania, ale zaimponowała mi. Moja mała księżniczka nie była bezbronna. Jednak wierzyłem, że następnym razem to ja będę mógł zachować się jak jej książę.
-Dobra, dokończę pakowanie naszych rzeczy i czekamy na Daniel'a, chcę już wyjechać z tego miasta- powiedziałem do wszystkich i ruszyłem na górę po resztę walizek.


DANIEL'S POV

         Według niektórych ludzi miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, powinno poznawać się człowieka przez długi czas, zanim zrobi się pierwszy krok. Możliwe, że byłem dziwny albo po prostu inny, ale zupełnie nie zgadzałem się z takim myśleniem. Według mnie jeżeli nie poczuje się uczucia od momentu, w którym poznało się kogoś, nie ma szans na prawdziwy związek. W różnych filmach, w których fabuła jej bardzo przewidywalna, dziewczyna nie przepada za chłopakiem, jednak później się zbliżają, ponieważ muszą spędzić ze sobą dużo czasu. Wszyscy myślą, że tak będzie w prawdziwym życiu, ale nie jest, przynajmniej w moim.
       Moją byłą dziewczynę Lilly poznałem na meczu. Po rozpadzie Janoskians całkowicie poświęciłem się piłce nożnej i można stwierdzić, że wcale nie byłem najgorszy. Pamiętam ten dzień jakby to zdarzyło się wczoraj. Lil siedziała w pierwszym rzędzie, dosłownie za bramką naszych przeciwników. Kiedy miałem strzelić gola, ujrzałem jej promienny uśmiech, ogniki w oczach i niesforne, jasne kosmyki włosów, które układały się każdy w inną stronę. Wiedziałem, że muszę ją poznać, spytać jak się nazywa, skąd jest, zaprosić na spotkanie, czułem to. Oczywiście zawaliłem cały mecz, bo za każdym razem, kiedy znajdowałem się blisko bramki przeciwnika zamiast skupić się na grze, obserwowałem Lilly. Po skończonym meczu, wybiegłem jak oparzony z boiska, żeby nie zgubić dziewczyny.
     Pewnie ludzie powiedzieliby, że to niemożliwe, że takie rzeczy się nie zdarzają, że uczucie powinno rozkwitać latami, nie w moim przypadku.
     Dojechaliśmy z Alice do restauracji, a ja znów poczułem wibracje telefonu w kieszeni.

*Jedziemy dzisiaj do LA, więc wróć do wieczora. Beau.*

    Jeżeli mieliśmy jechać do Los Angeles, znaczyło to, że Janoskians wyjeżdża, a Alice zostaje. Wiedziałem, że nie mogliśmy mieszkać w hotelu do końca życia, ale...właściwie to w ogóle nie myślałem o tym, gdzie zamieszkamy, ale chyba nie musiałem się o to martwić, bo chłopcy już zadecydowali.
   Wysiadłem z busa i obszedłem go, żeby otworzyć drzwi Al. Złapałem ją za rękę, żeby pomóc jej wysiąść. Zamknąłem szybko samochód i dołączyłem do dziewczyny stojącej na chodniku.
-Zapraszam.- Uśmiechnąłem się szarmancko i złapałem Alice pod ramię.
    Dziewczyna zaśmiała się cichutko i razem weszliśmy do lokalu. Restauracja była ogromna, królował tam kolor wrzosowy, znajdował się praktycznie wszędzie, na ścianach, obrusach, serwetkach, kwiatach, ogromnych zasłonach. Gdzieniegdzie przeplatała go biel. Nie pasowałem tutaj, mimo wszystkich starań bycia dżentelmenem, ale nie mogłem, przecież wyjść i powiedzieć, że niestety jedziemy dalej, bo mam taki kaprys. Postanowiłem spróbować zachowywać się jak prawdziwy mężczyzna i nie dać ciała, chociaż Alice zapewne również wolała mniej oficjalne miejsce. Mimo że znałem ją bardzo krótko, a praktycznie wcale, wydawała mi się wesoła i wyluzowana, zupełnie jak ja.
   Podeszliśmy do stolika, a ja odsunąłem krzesło, żeby moja towarzyska mogła usiąść, po czym zająłem miejsce naprzeciwko niej. Kelner przyniósł nam karty, proponując danie dnia, czym była pieczona kaczka z żurawiną, ziemniakami i warzywami na parze. Stwierdziłem, że takiej wykwintnej restauracji nie znajdę pizzy w menu, przystałem na propozycję, a Alice poszła w moje ślady. Pracownik zabrał nasze karty i odszedł.
-Wiesz Daniel, zawsze marzyłam, żeby Janoskians wróciło- powiedziała Alice.
-Wiesz, że mieliśmy takie samo marzenie?- Zaśmiałem się.- Teraz marzenie stało się prawdą.
-Zawsze zastanawiałam się czy to, że mówicie, że umówilibyście się z fanką jej prawdą i chyba dostałam odpowiedzieć. Tylko uprzedzam, nie jestem tylko fanką, jestem Janoskianator, więc nie zdziw się jak w połowie naszej randki zacznę krzyczeć, że właśnie jej pieczoną kaczkę ze Skip'em.
-A ty nie zdziw się jak zaraz zacznę nas "shippować' na twittrz'e.-
      Wyciągnąłem telefon i zacząłem pisać post, ale uświadomiłem sobie, że nie znam nazwy Alice.
-Jak się nazywasz? - spytałem.
-Alice.
-To wiem, ale...
-Wiem o co chodzi!- Zaczęła się śmiać i wzięła telefon z moich dłoni.
"Kto oprócz mnie shippuje Aniele, czyli mnie i @alicezoblack ? #AnieleShipper "
Oddała mi komórkę, a ja wysłałem wiadomość.
-Masz na drugie imię Zoe?- zapytałem zdziwiony.
-Zoey, Alice Zoey Black- poprawiła mnie.
-Jak w tej książce!
-Skp umie czytać!
-No jasne, że tak- powiedziałem udając oburzonego.
     Rozmowa z Alice przychodziła mi z łatwością, wiedziałem, że to dziewczyna dla mnie. Kelner przyniósł nam talerze z zamówieniem i spytał czy podać coś do picia. Zawsze sądziłem, że zadaje się to pytanie dużo wcześniej, ale nie zamierzałem się, przecież kłócić o taką błahostkę. Zresztą chłopak ,który nas obsługiwał był zdenerwowany, możliwe, że pracował tu od niedawna, bo wyglądał na góra dwudziestolatka. Zamówiłem dla siebie i Al sok i zabrałem się do krojenia kaczki. Położyłem serwetkę na kolanach, wziąłem w lewą rękę widelec, a w prawą nóż i próbowałem wyglądać na wychowanego mężczyznę z ważną posadą. Z poważną miną włożyłem kęs do buzi, a Alice zaczęła zasłaniać ręką usta, żeby powstrzymać się od śmiechu. Wcale jej się nie dziwiłem, musiałem wyglądać komicznie, ale nie obchodziło mnie, co pomyślą o nas ludzie siedzący dookoła. Jedną zaletą takich restauracji, gdzie przychodziły same snoby ( no i my) był fakt, że nikt mnie tu nie znał. Oni nie zajmowali się oglądaniem filmików pięciu wariatów, którzy i tak się rozpadli.
    Skończyliśmy nasze jedzenie, co chwilę dyskutując o naszych starych znajomych, miastach, w których mieszkaliśmy i o reszcie rzeczy. Dowiedziałem się, że Alice pochodzi z Europy, a dokładniej z Polski i naprawdę jej imię to Alicja, ale przeprowadziła się do Stanów, kiedy była mała i rodzice postanowili zmienić dane córki.
-Mieszkasz tutaj z rodzicami?- spytałem.
-Tutaj? Nie. Jestem z Los Angeles.- Po tych słowach na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
-W Los Angeles powiadasz?
-Czy wy wracacie tam?- Dziewczyna wstała z wrażenia.
-Tak- powiedziałem zadowolony.

***

A więc oto kolejny rozdział.
Pamiętajcie o głosowaniu w ankiecie po lewej stronie!

Jeśli podoba Wam się moje opowiadanie miło byłoby, gdybyście je polecili tutaj:
http://katalog-opowiadan.blogspot.com/2013/09/czytelnicy-polecaja.html
oczywiście to wasz wybór :)

ZAPRASZAM NA NOWE FANFICTION O JAI'U I DEMI:
You Know My Heart By Heart

"Demi zwyciężyła walkę ze swoimi problemami, dzięki Jai'owi. Stanowią idealną parę, do czasu. W pewnym momencie wszystko się zmienia,a chłopak nie jest już taki, jak kiedyś. Czy to możliwe, żeby Jaidon przestał kochać Demetrię, przecież znał jej serce na pamięć? Może to, co widzicie jest tylko iluzją, a prawda kryje się głębiej? "

Resztę moich opowiadań znajdziecie tutaj: 
wattpad

Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na twitter'a :) @skipakamyboy

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 13

DANIEL'S POV

     Alica miała wspaniały uśmiech, taki szczery i przyjazny. Emanowała od niej radość, chyba nikt w jej towarzystwie się nie nudził. Jej grube brązowe włosy sięgały do ramion, dziewczyna poprawiła niesforne kosmyki ręką i spojrzała na mnie.
-Wszystko w porządku? - zapytała ze śmiechem w głosie, a ja zdałem sobie sprawę, że przyglądałem się jej od dobrej minuty.
-Tak...nawet bardzo.
-Daniel, weź się w garść- szepnął mi do ucha Beau.- Będziemy czekać w hotelu- krzyknął już głośno.
     Kiwnąłem tylko głową na znak, że zrozumiałem, że chcą mnie zostawić samego z Alice i bardzo mi się to podobało. Brunetka należała do osób, które mówią otwarcie, co myślą i nie owijają w bawełnę, przynajmniej odniosłem takie wrażenie. Nigdy nie miałem zbytniego problemu z rozmową z dziewczynami, chociaż musiałem przyznać, Alice sprawiała, że chciałem wypaść w jej oczach jak najlepiej, ale uświadomiłem sobie, że ona mnie znała. Oczywiście jedynie ze starych filmików, ale wiedziała jaki jestem, więc najprostszym rozwiązaniem okazało się bycie sobą.
-A więc Alice, nie będę udawał, że mi się nie podobasz, bo wcale tak nie jest i chcę, żebyś poszła ze mną na randkę. Oczywiście możesz się nie zgodzić powiedzieć, że jestem debilem i co ja sobie wyobrażam, ale tak, zapraszam cię na randkę- powiedziałem pewny siebie.
-Skip! Tak jesteś idiotą, bo pomyślałeś, że się nie zgodzę! - Zaczęła się śmiać.
-To, że jestem idiotą chyba nigdy się nie zmieni.
-Czyli Janoskians wróciło?- zapytała już całkiem poważnie.
-Na zawsze.- Uśmiechnąłem się.
-A więc gdzie pójdziemy Daniel?- spytała przeciągając moje imię.
-Hmm, wiesz jestem dobrym kucharzem...
-Cha cha, nie jesteś ! Wybacz, ale nie będę narażać swojego zdrowia i próbować twoich dań.-Znowu wybuchnęła śmiechem.
-Jesteś niemiła- powiedziałem, robiąc minę smutnego pieska.
-Jesteś niemożliwy!- krzyknęła wesoło.
-Wiem- szepnąłem.
       Złapałem jej uśmiechniętą twarz w dłonie i przyłożyłem swoje wargi do jej warg. Dziewczyna wydawała się zaskoczona, ale odwzajemniła pocałunek. Odsunąłem się delikatnie.
-Masz rację, lepiej nie narażać cię na śmierć z powodu mojej kuchni. Pojedziemy do restauracji. Chodź.
       Chwyciłem ją za rękę i wyszliśmy z sali kinowej. Nienawidziłem tego uczucia, kiedy do moich oczu nagle dotarło tyle światła. Mrugnąłem kilka razy, żeby się przyzwyczaić i ruszyłem w kierunku wyjścia razem z Al.
      Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz zobaczyłem, że wypożyczony bus stoi tam, gdzie go zaparkowaliśmy, ale nikogo w nim nie było. Poczułem wibracje w kieszeni od spodni i wyjąłem telefon.

*Pomyślałem, że nie będzie wam wygodnie iść na pieszo do jakiejś restauracji, więc zostawiliśmy wam auto. Tylko nie bawcie się za dobrze, nie chcemy więcej dzieci. Beau*

      Uśmiechnąłem się do ekranu i zapewne wyglądałem jak debil. Alice zerknęła przez moje ramie i odczytała wiadomość.
-Napisz mu, że będziemy grzeczni- powiedziała, chociaż wiedziałem, że to kłamstwo.
      Jednak wykonałem polecenie dziewczyny. Po chwili siedzieliśmy już w wozie, na szczęście odpowiedzialny Beau pamiętał, żeby otworzyć nam drzwi i zostawić kluczyki w środku. Zobaczyłem nawigację przyczepioną do przedniej szyby. Naszym celem okazał się ekskluzywny lokal w centrum miasta o nazwie "Place for you". Brzmiało zachęcająco, a zresztą i tak nie miałem większego wyboru. Przekręciłem kluczyki w stacyjce i wyjechałem na drogę.

LUKE'S POV

     Przyjechaliśmy do hotelu autobusem miejskim, oczywiście zgubiliśmy się po drodze, bo nasz bardzo zorientowany przewodnik wycieczki Beau, kazał nam wsiąść do złego autobusu. Pomijając fakt, że dotarliśmy na miejsce godzinę później, wszystko było w jak najlepszym porządku. Zaczęliśmy się pakować i chcieliśmy wyjechać jeszcze dzisiaj do Los Angeles. Nie sprzedaliśmy starego domu, ponieważ mimo wszystko wiązaliśmy z nim za dużo wspomnień. Czasami, kiedy koncertowaliśmy z Jai'em w Stanach zajeżdżaliśmy tam na noc.
     Jednogłośnie ( pomijając Skip'a) postanowiliśmy, że powrót do Los Angeles będzie najlepszym wyjściem, przynajmniej na jakiś czas. Nie wiedzieliśmy jeszcze czy wrócimy do Australii, czy przeprowadzimy się jeszcze gdzieś indziej, ale jedno było pewne, gdziekolwiek nie pojedziemy, to zrobimy to razem, jak rodzina.
     Zadzwoniłem wcześniej po jednego z naszych pracowników, który mimo rozpadu Brooks Twins bardzo chętnie zgodził się przyjechać po nasi zawieść do nowego miasta. Znosiłem wszystkie walizki do samochodu, kiedy usłyszałem dźwięk powiadamiający o sms'ie. Przełożyłem bagaże do jednej ręki i wyjąłem komórkę drugą.

*Luke, musimy porozmawiać, jestem w recepcji, proszę nie uciekaj, to ważne.*

    Nie znałem tego numeru, ale podejrzewałem, kto mógł być autorem wiadomości. Położyłem szybko walizki i bagażnika i wróciłem do hotelowego holu. Nie myliłem się. Przy recepcji stała zapłakana Bella, kiedy mnie zobaczyła, zaczęła biec w moim kierunku. Rzuciła mi się na szyje, a odciągnąłem ją od siebie i obszedłem dookoła, upewniając się, że dziewczyna znowu nie podejdzie do mnie.
-Co ty tu robisz dziwko?- Zacisnąłem dłonie w pięści.
-Luke! Proszę, to nie tak jak myślisz- wyszlochała.
-Nie tak? A jak?- krzyknąłem na cały hol.
-Nie zostawiłam Jai'a z powodu rozpadu Brooks Twins...
    Milczałem, czekając aż dokończy zdanie, ale miałem ochotę ją po prostu uderzyć, jednak moja mama nauczyła mnie, że kobiet się nie bije, nawet takich jak Bella.
-Zostawiłam go, bo tak naprawdę kocham ciebie.
    Nawet nie zauważyłem, kiedy podeszła do mnie i prawie pocałowała, jednak szybko zakryłem jej usta swoją dłonią, mimo wszystko nie chciałem jej zrobić krzywdy. Usłyszałem krzyk za moimi plecami i wiedziałem, że Bella znowu chciała zniszczyć mi życie i możliwe, że jej się udało.
-Nie wierzę, nie wierzę! - krzyczała Katie stojąca za mną.


***

I jak myślicie, że Daniel i Alice ( Aniele) będą grzeczni?
Co zrobi Katie?

10 komentarz = nowy rozdział

ZAPRASZAM NA MOJE NOWE FANFICTION O DEMI I JAI'U
You know my heart by heart


piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 12

     Dziewczyna obejrzała się za siebie i znieruchomiała. Zakryła swoje usta dłonią i zaczęła wskazywać palcem na Jai'a.
-Boże, boże Jai, boże. - Rozejrzała się dookoła.
-Elo mała.
-Wszyscy tu jesteście?- spytała poważnie.
-Wszyscy. Tylko nie krzycz! - ostrzegłem.
-Spróbuję, czy to nowy filmik?- Spojrzała na kamerę.-O mój boże! Będę w filmiku Janoskians! Dobrze, już będę cicho. Obejrzałam wasze wszystkie filmiki, niedawno, nie wierzyłam, że za moich czasów możecie znowu być razem!
    Te słowa sprawiły, że uśmiechnąłem się sam do siebie. Sprawialiśmy, że ludzie stawali się weselsi, że chociaż przez chwilę zapominali o swoich problem. To były fantastyczne, dlatego kochałem być w Janoskians i nic tego nie mogło zmienić. Czasami jednak nasi fani nas ranili. Kiedy jeden z nas znalazł miłość swojego życia, a ludzie pisali, że jej nienawidzę, wcale nie czułem się dobrze. Moje serce rozrywało się na miliony kawałków, z jednej strony kochałem Janoskianators, ale przecież nie mogłem być do końca życia sam. To naprawdę bolało, oni nawet nie wiedzieli, że to czytałem. Czasami po prostu wchodziłem na profile naszych fanów, ale co miałem napisać pod postem *Nienawidzę suki, która jest z Beau, chciałabym, żeby umarła, jest gruba i brzydka, nikt nie nie lubi*?
    Chłopcy chwilę rozmawiali z dziewczyną, ale ja zawołałem James'a i oddałem mu kamerę.
-Co się dzieje Beau?- spytał.
-Nic ziomeczku, chcę też być w tym filmiku.
    Postanowiłem nie wracać do przeszłości i cieszyć się chwilą. Musiałem skończyć z poważnym Beau, Janoskians wróciło, a ja musiałem znowu być dwudziestolatkiem i przestać zachowywać się rozsądnie.
    Podszedłem do starszego faceta i dałem mu buziaka w policzek. On odwrócił się w moją stronę, pewnie licząc, że zobaczy jakąś piękność, a tu byłem ja. Jego mina wyrażała zmieszanie, a ja po prostu zacząłem z nim flirtować.
-No witaj, czekałem na ciebie.
-Ja chyba muszę iść- powiedział zmieszany i wstał.
    Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Beau, nie wiedziałam, że jestem z pedałem cha cha- powiedziała.
-A skąd wiesz, że nie jestem lasią? - spytałem tajemniczo.
-Dobra pedały i lasie, teraz ja idę.- James podał mi kamerę i wziął kubek coli.
    Zszedł do środkowego rzędu i przysiadł się do jakieś brunetki, wiele nie widziałem, siedząc z tyłu. Wziął w lewą rękę colę i zaczął udawać, że chce ją przytulić jak na wszystkich filmach. Jednak dziewczyna poruszyła się i cały napój wylądował na jej głowie. Zaczęła piszczeć i wybiegła.
-No co? Gorąca była, musiałem ją ochłodzić.- Zaśmiał się James.
   Luke nie czekając na nikogo poszedł na środek sali i zaczął się rozbierać! Część ludzi zaczęła się odwracać, inni patrzyli na bliźniaka jak na debila. Jedna dziewczyna nawet wstała i podeszła bliżej. Czyżby Luke spodobał się jej? Skip podszedł i zaczął go obejmować. Myślałem, że padnę ze śmiechu. Chwilę później stało się coś jeszcze bardziej dziwnego. Dziewczyna, która wcześniej stała zaczęła biec na dół do chłopaków!
-Skip, o mój boże, Skip!- krzyczała na całe kino.
   Wpadła na niego z impetem, aż się przewrócił, a Luke nie wiedział co się dzieje. Ta sytuacja była komiczna. Laska zaczęła całować Skip'a w policzek! Wszyscy ludzie zaczęli coś szeptać i wychodzić z sali. Cała paczka śmiała się do rozpuku oprócz Daniela, który najwyraźniej nie rozumiał, co się przed chwilą stało.
-Tyle wystarczy?- krzyknęła do mnie dziewczyna.
-Tak?- spytałem.
     Brunetka wstała ze Skip'a i podeszła do nas z uśmiechem na ustach.
-Cześć, jestem Alice, wy jesteście Janoskians. Kiedy was zobaczyłam pomyślałam, że fajnie byłoby wystąpić w waszym filmiku, dlatego się przyłączyłam.
     Daniel podbiegł do nas.
-Najlepsze Awkward Situations! - krzyknął

***
Oto 12 rozdział, mam nadzieję, że się spodoba.

A więc kilka ogłoszeń :

Jeśli spodobało Ci się moje opowiadanie, możesz je polecić tutaj : KLIK
tam, jest wszystko dokładnie wyjaśnione.

Postanowiłam, że nowy rozdział dodam, jeśli będzie minimum dziesięć komentarzy, jeśli piszecie, że wam się podoba, ja wiem, że mam dla kogo dodawać nowe rozdziały.

Kto chciałby zobaczyć #AwkwardCinemaSituations ?  

KTOŚ BĘDZIE SHIPPOWAŁ SKIP'A I ALICE?
#Aniele

Tutaj link do Janoskians YOLO na wattpadzie klik